3. American Film Festival otworzył komediodramat Wesa Andersona "Kochankowie z Księżyca". Mieliśmy okazję zobaczyć także rewelacyjny dokument "Wonder Women: Nieopowiedziana historia amerykańskich superbohaterek". Malwina Grochowska pisze o filmie
Andersona w następujący sposób:
Reżyserowi, po którym spodziewamy się fajerwerków wyobraźni, trudno czymkolwiek zaskoczyć publiczność.
Jednak autorowi "Podwodnego życia ze Stevem Zissou" po raz kolejny się to udało. Jego oryginalne pomysły wyskakują w "Kochankowie z Księżyca" z każdego zakamarka: często, jak to u Andersona, będzie to dziwna kompozycja kadru (chłopiec skaczący z dachu na trampolinę na drugim planie, podczas gdy bohaterowie oddają się rozmyślaniom w centrum obrazu), rekwizyty z innego porządku (Frances McDormand wołająca swoje dzieci na obiad przez megafon) plus odzywki i cechy postaci kompletnie od czapy. Chyba nikt nie potrafi tak głęboko, na każdym poziomie przesycić filmu ironią jak Anderson.
Sama historia ma miłą dla oka, nostalgiczną oprawę: wydarzenia toczą się w roku 1965, kiedy to pewien skaut ucieka z obozu, aby spotkać się ze swoją sympatią. Razem ruszają na wyprawę przez łąki i lasy wyspy, na której mieszkają. Biwakują, słuchają Francoise Hardy z winyla i wędkują, czyli robią dużo trochę staroświeckich rzeczy, których dzisiejsze dzieci już raczej nie wykonują z entuzjazmem. Jednocześnie śledzimy kilka innych wątków ściśle połączonych z główną osią narracji. Drużynowy (Edward Norton gra go tak cudownie, że mógłby stanowić ilustrację słowa "harcerzyk") wraz ze swoimi podopiecznymi wyrusza na poszukiwania obozowej zguby; osobne dochodzenie prowadzi lokalny policjant Bruce Willis (to najlepsze ironiczne obsadzenie bohatera kina akcji ever). Są jeszcze zblazowani, posługujący się prawniczym kodem rodzice dziewczyny (Bill Murray i McDormand), a w epizodzie, niczym zła postać z bajki, pojawia się "Opieka Społeczna", jak się sama przedstawia, czyli Tilda Swinton. Całą recenzję znajdziecie
TUTAJ
Feminizm w czasach popkultury Wonder Woman nie wygląda na babkę, której można robić koło pióra. Pokłady supermocy ma równie głębokie co dekolt, a jej celne oczy i ciężkie pięści skutecznie zniechęcają potencjalnych żartownisiów do komentowania kostiumu rodem z baru ze striptizem. Taką bohaterkę pokochały dekady temu kobiety: dzielną, nieugiętą, a zarazem bardzo seksowną. Pewnego dnia na drodze pierwszej damy świata komiksów stanął jednak przeciwnik znacznie od niej potężniejszy. Na imię mu było Patriarchat. Walkę z nim WW i jej następczynie toczą do dzisiaj.
"Nieopowiedziana historia..." to relacja z rozgrywającej się na polach popkultury bitwy o prawa kobiet. Na przykładzie losów Wonder Woman, która po II Wojnie Światowej zamieniła się w irytującą histeryczkę, a do formy powróciła dopiero dzięki nastaniu ruchu feministek, reżyserski kwartet portretuje przemiany zachodzące w amerykańskim społeczeństwie. Teoretycznie zmieniło się całkiem sporo. W połowie XX wieku patriarcha z serialu
"Father Knows Best" chwalił żonę za to, że spędziła pół dnia, dekorując stół na przyjęcie urodzinowe. Na początku lat 90. w
"Terminatorze 2" Linda Hamilton przyozdabiała ściany krwią wrogów, a mores czuł przed nią nawet
Arnold Schwarzenegger. Jednak, jak dowodzi występująca w filmie mądra głowa, płeć piękna nadal ma pod górkę. Nawet jeśli walczy i wiedzie tłum na barykady, musi czasem poświęcić się w imię wyższego celu. Cierpienie podąża pół kroku za zwycięstwem.
W
"Nieopowiedzianej historii..." zagadnienia polityczne i obyczajowe okazują się równie ważnym elementem układanki, co nostalgia. Niejeden widz (obojga płci) uroni łezkę, wspominając razem z autorkami przygody
"Buffy – Postrachu wampirów", podboje
"Xeny – Wojowniczej Księżniczki" i
"Decydujące starcie" Ripley z królową Obcych. To siła wspomnień uruchamia opowieść, która przez ponad godzinę seansu nawet na moment nie zwalnia tempa. Jest mądrze, wzruszająco i zabawnie. Po pokazie wzrasta apetyt na pełnometrażową wersję przygód Wonder Woman. Miejmy nadzieję, że Warner Bros. Spełni wreszcie składaną od lat obietnicę i przeniesie na ekran komiks Williama Morstona.