Zastanawiam się ile prawdy jest w tym filmie, tzn. ile Agaty Mróz jest w roli Olgi Bołądź. Nie podobało mi się jak zostały ukazane wzajemne relacje Agaty i Jej męża. Moim zdaniem narzucała się ona jemu od momentu poznania (dziwnie szybko wylądowali w łóżku) a ze strony Jacka nie widziałem żadnego uczucia do siatkarki.Wszystko działo się szybko bez pokazania, że oni na prawdę się kochają.
Zastanawia mnie też, czy decyzja o poczęciu i urodzeniu dziecka była czymś godnym pochwały. Dlaczego nie przełożyła macierzyństwa po przeszczepie? W jakiej sytuacji postawiła osoby z najbliższego otoczenia, które bardzo się bały, że mogą ją stracić (nie bezpodstawnie).
Ciekawe jaki jest stosunek rodziny siatkarki do tego filmu...
No właśnie ciekawe..... Pewnie film ma mało wspólnego z życiem A. Mróz no ale co zrobić.... Scenarzysta też musiał dołożyć swoje 3 grosze. A co do decyzji Agaty apropo macierzyństwa..... Nie nie.... To była zła decyzja wg mnie... Choć rozumiem że kierowała się chęcią pozostawienia "czegoś " po sobie
Wiedziala, ze mało czasu jej zostaje, więc chcialą żyć pełną parą. W pełni ją rozumiem, bo w obliczu śmierci ludzie przewartościowują wszystko i zachowują się o 360stopni inaczej niż zdrowe osoby. Unich nie istnieje pojecie "mam jeszcze czas" bo białaczka to wyrok śmierci. Wiec przełożenie macierzyństwa tu nie wchodziło w grę. Rodzina, bliscy, Jacek by jej próbowali wybić macierzyństwo z głowy nawet po przeszczepie, bo slaby i niestabilny organizm itd. Skoro już doszło do poczęcia, miała zabić swoje dziecko chemią? Nie wiem czy bym tak zrobiła. Ja uważam, ze decyzja jaka podjęła jak najbardziej godna pochwały. Odwaga do pozazdroszczenia. Zreszta w tym przypadku nie było mozliwosci podjęcia słusznej , dobrej decyzji, co najwyżej mogła być ona zgodna z odczuciami Agaty
jak to nie pomógł ? zmarła na sepsę, a nie przez odrzut. Inna kwestia gdyby odbył się wcześniej ale to nie była decyzja którą mógł podjąć ktokolwiek inny. Jakakolwiek by nie była to decyzja należała do niej i myślę, że należy podziwiać ją za to co zrobiła. Film jak dla mnie słaby ale najważniejsze, że Agata pozostanie w pamięci.
Nie zrobiła przeszczepu. Miała spędzić 2 tygodnie w izolatce, dostając chemię, która zniszczyła cały jej układ odpornościowy - stąd sepsa, zaatakowały ją bakterie, organizm wycieńczony chemią się nie bronił. Do przeszczepu nie dożyła. Radzę oglądać uważniej.
Chemioterapia to element procesu "przeszczep" - w takim sensie o tym ja napisałem jak i pozostali tutaj. A sepsa wzięła się z nieudolnej izolacji w izolatce, nie z powodu przyjmowanej chemii. Radzę oglądać uważniej.
Z tego co ja wiem to umarła parę dni po przeszczepie. Przeszczep się odbył i przyjął, doszło jednak do powikłań.
Nie znam historii Mróz (oprócz tego, że "umarła na białaczkę"), a w filmie nie było to jednoznacznie pokazane.
Tak czy siak stwierdzenie "jakoś jej ten przeszczep nie pomógł" to kompletna bzdura. I czego ma niby dowodzić, że przeszczepy to coś złego? Ona wiedziała, jakie podejmuje ryzyko. Kilka miesięcy zwłoki przy ostrej białaczce to prawie jak wyrok. Wiedziała, że drastycznie spadną jej szanse na wyzdrowienie, jednak zadecydowała tak, a nie inaczej i organizm nie wytrzymał. Jakby nie zrobiła przeszczepu, to umarłaby niewiele później, więc nie wiem do czego pijesz Realk :)
Pozdrawiam
Natalia, zarejestrowana w bazie DKMS od 31.10.2012
oczywiście, że zrobiła... Przeszczep się odbył i przyjął - radzę opierać się na faktach a nie na filmie ;)
zgadzam się z miss_obscene bez przeszczepu i tak nie miałaby szans
Jak już wspominałam, nie znałam dokładnej historii wcześniej, a filmie nie było to pokazane jednoznacznie. Pamiętam moment, że leżała w tej izolatce podłączona do rurek i byłam pewna, że to moment podawania chemii, bo chwilę wcześniej była o tym mowa. No cóż.
Oczywiście, nie miałaby najmniejszych szans bez przeszczepu, za to miałaby o wiele większe, gdyby nie odłożyła go o tyle miesięcy...
Przeszczepy ratują życie, to jest fakt. A że z różnych względów nie zawsze się udaje... Zawsze istnieje takie ryzyko. W przypadku Agaty sytuacja i tak jest bardziej jasna, niż w wielu innych przypadkach - czas działał na jej niekorzyść.
Przeszczep się przyjął! A sepsę mogłaby złapać nawet wtedy,gdyby zrobiła go wcześniej, więc czas nie ma w jej przypadku nic do rzeczy. Nie miała żadnej gwarancji, że będzie żyć, bez względu na to, czy usunęłaby ciążę i zrobiła przeszczep wcześniej,czy urodziła, więc bez przesady z tą krytyką.
Ciąża to nie jest niedzielny obiadek u mamusi który można przełożyć jeśli podjęła taką dedycje to znaczy że się bała że umrze zanim zajdzie w drugą. Czy jej postawa była godna pochwały .. nie wiem poniekąd tak i nie ja chyba bym tak nie zrobiła jednak nigdy nie byłam w ciąży wiec nie wiem ale tutaj jej nikt nie chwiali czy gani tylko pokazuje jak było (trzeba przyznać jednak że postąpiła heroicznie i bardzo odważnie) Rodzina musiała opowiedzieć i dać zgodę na ten fim wiec wydaję mi się że ich stosunek do filmu jest raczej pozytywny
Spodziewałam się filmu pełnego emocji, uczuć, miłości. Dopiero po urodzeniu dziecka film się "ocieplił".
A dla mnie decyzja o dziecku była w ogóle nie przemyślana.Skazało dziecko na życie bez matki.
dałaś 2 punkty za film biograficzny tylko dlatego że nie podoba Ci się że urodziła dziecko ?!
Muszę się zgodzić, abstrahując od tego jak ten film był zrobiony i zagrany, to zobaczyłem w nim mnóstwo zła i minimalne dozy uczucia.
Dziewczyna dowiaduje się, że jest chora i nie wiele czasu jej zostało, znajduje sobie przypadkiem faceta, który może jest nie za bardzo chętny, ale nie potrafi mówić NIE, traktuje go jak dawcę spermy. W przypływie emocji o 2:22 wykorzystuje go seksualnie po czym zostawia. Facet jako, że jest przyzwoitym pantoflem, żeni się, przyjmuje pod dach i robi co w jego niewielkiej mocy, od początku filmu do końcu jest po prostu tratowany jak przedmiot.
W filmie nie ma żadnej relacji miedzy małżonkami, związek to bliskość, wspólne spędzanie czasu (nawet w cierpieniu), rodzina w tle lub przynajmniej przyjaciele. Ten film tych elementów nie zawiera, wszystko jest suche jak wiór, a dzieje się na przestrzeni czasu ok. 7-9 miesięcy, więc coś tam mogło się dziać. Kobieta umiera, facet z bezsilności robi demolkę w domu, na koniec zostaje facetowi dziecko i list informujący o zrealizowanym planie. To jest jakiś koszmar.
Film jest biograficzny a więc poważnie traktuje temat, obraz w nim przedstawiony jest zupełnie inny niż w mediach, które mówiły o wielkiej miłości.
Jakby to dzieło obejrzał człowiek z zagranicy, wolny od polskiego spojrzenia, to by powiedział, że jest to thriller psychologiczny.
Tak czy owak to tragedia. Jeśli ten film kłamie, to tragedia że powstał. Jeśli nie kłamie to tragedia męża i ojca, dziecka, rodziny która nigdy nią nie była.
Też odnosiłam wrażenie jakby bohaterka filmu (a nie sama Agata) "złapała" faceta. Jakby go wykorzystała a on za mocno się zaangażował. Poza tym widać kilka błędów. Dlaczego wcześniaka wypuszczają od razu do domu zamiast zostawić go na oddziale, w inkubatorze? Dlaczego jedna pani doktor zajmuje się i ginekologią (obecność przy porodzie) i onkologią? Dlaczego poza mężem i matką nikt nie odwiedza Agaty w szpitalu? (z tego co pamiętam koleżanki z drużyny mocno przejmowały się stanem Agaty).
Dziewczyna zmarła bardzo młodo, zrobiła wspaniałą karierę chciała jak większość kobiet mieć męża i dziecko ja szczerze mówiąc nie zaważyłam żeby ona nie kochała swojego męża wydaję mi się że po prostu miała taki charakter (jeżeli film jest przedstawiony mniej więcej prawdziwie). Poza tym łatwo jest ocenić człowieka siedząc przed telewizorem , jestem ciekawa jakie decyzje byście podjęli i jak byście się zachowywali kiedy w wieku dwudziestu paru lat usłyszelibyście diagnozę białaczka. Nowotwór jest jedną z najstraszniejszych chorób naszych czasów większość ludzi umiera a Ci którzy z nim wygrywają i tak całe życie żyją w strachu że nastąpi nawrót
ktoś się zastanawiał jaki stosunek ma rodzina do filmu , proszę tu się wypowiada mąż Agaty: https://www.youtube.com/watch?v=AHoie5PUex8
Nie znam życiorysu Agaty, ale w filmie bodajże dwukrotnie było zaznaczone, że choruje od kilku (6-7) lat. Nie wiem, jak zareagowałabym w takiej sytuacji, ale moim zdaniem nie jest wyrazem miłości samodzielna decyzja o posiadaniu dziecka. Tym bardziej wiedząc, że umrze (bo sama doprowadziła do tego zachodząc w ciążę, że szanse jej drastycznie się zmniejszyły). Nie widać było u niej tej miłości w filmie. On się przejmował, ganiał za nią, a ona traktowała go jak przedmiot. Z filmu wynika, że była egoistką i tylko mam nadzieję, że film nie odzwierciedla jej prawdziwego charakteru.
Nie miała żadnej gwarancji, że będzie żyć, bez względu na to, czy usunęłaby ciążę i zrobiła przeszczep wcześniej,czy urodziła, więc bez przesady z tą krytyką.
Też uważam, że tak to wyglądało jakby się narzucała ale przecież później ewidentnie było widać, iż jest "uczucie męża" więc faktycznie nie zauważyłeś, bo ja je widzę. Z tym dzieckiem to nie da się zrozumieć co masz na myśli, bo jak miała to przełożyć? Przecież musiałaby usunąć ciążę co byłoby totalnym bezsensem, bo to nie gwarantowało jej życia a nawet po udanym przeszczepie mogłaby nie móc zajść w ciążę. W dodatku urodziła zdrowe dziecko które po sobie zostawiła a powtórzę, że tu nie było sytuacji: albo aborcja i żyję, rodzę i umieram. Zdecydowanie słuszna decyzja z jej strony.