Zacznę od tego, że przeczytałem książkę, która jest trudna, nieco chaotyczna, nie trzyma w napięciu, nie wciąga. I w sumie taki jest ten film. Zmęczyły mnie ujęcia zachodów słońca (jest ich naprawdę sporo) i mnóstwo milczących scen. Oczekiwałem rozprawy na temat sedna filmu czyli genezy skąd w ogól,e powstała tak liczna grupa nomadów. Czyli porządnej rozprawy o kapitaliźmie, o życiu na kredyt, ponad stan. Nie znam dobrze amerykańskiego systemu emerytalnego, a film też tego nie wyjaśnia. To co było w książce zasygnalizowane, w filmie znika zupełnie, a najważniejsze dla mnie sceny książkowe (praca w Amazon, przy burakach, na kampingu zostały zminimalizowane do epizodów. Frances zagrała świetnie, Oskar zasłużony, ale film bardziej kręcony jak dokument i to taki bez narracji, na zasadzie domyśl się widzu co mam na myśli, a ja Ci pokaże mnóstwo widoków, niemych scen...Uważam, że autorka książki i jeszcze bardziej reżyserka nie poradziły sobie z tym tematem wystarczająco. Zabrakło wyjaśnień, esencji, treści. Wielki plus za obecność prawdziwych nomadów na ekranie - bohaterów książkowych.