a film Scotta jest o ucieczce, o ucieczce przed (rozczarowaniem chłopami tzw. życiem codziennym) i ucieczce do, a raczej w, w przyjaźń, nieodpowiedzialność... Nie oceniam postawy bohaterek, rozumiem je. One są jednak zdecydowanie bliżej anarchii niż wolności.
Przecież jest też ten Jimmy, jest śledczy. Tylko faktycznie Louise po gwałcie widzi każdego faceta w podobny sposób. Musiało ją to tak ukształtować, ale nie zgodzę się z tym, że wszyscy zostali tak przedstawieni. Kobietom i mężczyznom ciężko jest się porozumieć, podkreślają różnice miedzy sobą - i w filmie i w prawdziwym życiu.
W nieodpowiedzialność? Ile można być odpowiedzialnym w tym świecie, który traktuje je jak niewolnice. W każdej części ich życia: pracy, w domu. Nie mówiąc o niewolnictwie seksualnym. W tym filmie jest raczej ucieczka od: traumy, męskiego świata, braku perspektyw. Wielki film.